W zielonej dolinie, w malowanej wiosce, mieszkały dzieci, które kochały piłkę nożną. Codziennie biegały po boisku, ćwiczyły podania, dryblingi i strzały. Ale przede wszystkim uczyły się grać razem – jak prawdziwa drużyna. Piłka nożna to nie tylko kopanie w balon i strzelanie, to praca zespołowa. O tym, że gracze muszą nauczyć się polegać na sobie nawzajem i podawać sobie piłkę, przekonały się także dzieci z malowanej wioski.
Pewnej jesieni drużyna „Malowane Korki” miała zmierzyć się z ekipą „Zielonych” z sąsiedniej doliny. Na zewnątrz było wprawdzie chłodno, ale wciąż całkiem dobre warunki na rozegranie meczu piłkarskiego. Emocje sięgały zenitu. Obie drużyny trenowały bez wytchnienia.
Kiedy nadszedł dzień wielkiego meczu piłkarskiego, wszyscy byli zdenerwowani. Na trybunach wokół boiska siedzieli rodzice oraz babcie i dziadkowie. Chcieli wspierać swoich małych graczy. Na boisku kapitanowie podali sobie ręce, a sędzia zawołał: „Gdy zagwiżdżę, możecie zaczynać. Ale nie zapomnijcie, aby wszystko było fair. Żadnych oszustw, żadnych fauli, chcę widzieć piękną grę, którą będziecie się cieszyć.”

Gdy sędzia zagwizdał, mecz się rozpoczął. Widzowie kibicowali swoim dzieciom. Malowane korki były szybsze i z niesamowitą prędkością biegały po boisku z boku na bok. Zieloni znów mieli większą siłę, więc potrafili dobrze strzelać lub podawać przez całe boisko. Obie drużyny były bardzo dobre. Już wydawało się, że to skończy się remisem, kiedy w tym momencie Zieloni zaczęli coś psuć. Zamiast podawać sobie piłkę i sobie pomagać, tylko się wyzywali.
I tak wśród graczy Zielonych słychać było w kółko: „Nie widzisz tego?” “Dlaczego tego nie przyjąłeś?” “Co ty robisz? Miałeś to dogonić!” “Rusz się, nie bądź leniwy!” Zamiast współpracy popełniali błąd za błędem, byli rozproszeni i zdenerwowani. Malowane korki wykorzystały to i strzeliły Zielonym swojego pierwszego gola. Zieloni z wściekłością patrzyli na murawę i kopali nogami w trawę.
Wtedy na trybunach wyprostował się jeden bardzo ważny gość. Był to znany piłkarz, który w dawnych latach należał do najlepszych. Nie mógł patrzeć na zachowanie Zielonych, więc wezwał ich wszystkich na ławkę rezerwowych. Mali piłkarze najpierw byli w szoku. Wszyscy doskonale wiedzieli, kto to jest. Byli zachwyceni, gdy wezwał ich akurat on.
Były piłkarz nachylił się do nich i powiedział: „Obserwuję was od początku meczu. Gracie bardzo dobrze.” „To dlaczego dostaliśmy gola?” zapytał jeden z graczy. Piłkarz tylko się uśmiechnął i kontynuował: „Bo nie współpracujecie. Tylko na siebie krzyczycie. Nie cieszycie się tą grą, nie gracie jak zespół. To jest wasza wina. Kiedy wszyscy będziecie skupieni na wspólnym celu, a nie będziecie się obwiniać za każdą pomyłkę, to jeszcze możecie to wygrać. Ale przede wszystkim cieszcie się grą i delektujcie się nią. Będziecie mieli z tego radość.”
Zieloni się zastanowili. Piłkarz miał najprawdopodobniej rację. Kiedy wyruszyli na boisko, pamiętali o jego słowach. Nie krytykowali się, nie przeklinali, podawali sobie piłkę, cieszyli się grą i dodatkowo strzelili gola. To było wspaniałe. I chociaż mecz zakończył się remisem, mieli wielką radość z gry.
Po zakończeniu meczu patrzyli na trybuny i na ławkę rezerwowych. Szukali wielkiego piłkarza i chcieli mu podziękować. Ale już tam nie było. Jakby zniknął. Tylko na ławce rezerwowych leżała kartka: „Wiedziałem, że dacie radę.” Zieloni byli wdzięczni, że ktoś pokazał im, jak to zrobić, i przypomniał, że piłka nożna to nie tylko wygrana, ale także współpraca.