Była sobie pewnego razu lisica, która czaiła się na małe króliczki. Była głodna i chciała je zjeść. Jednak pojawił się jeleń, strażnik lasu, i przepędził lisicę, uderzając ją swoimi rogami. Lisica uciekała przed nim, aż dobiegła do rzeki. Prąd wody był dość silny, ale gdy się obejrzała, zobaczyła za sobą pędzącego jelenia, który ją gonił. Bez dalszego wahania wskoczyła do wody i zaczęła płynąć na drugi brzeg.
Nie było to jednak łatwe. Szybki prąd ciągle ściągał lisicę w dół, ale w końcu potężnymi uderzeniami łapek dotarła na drugi brzeg. Tam położyła się w trawie i cała wyczerpana odpoczywała.
Wkrótce pojawił się rój much, które żywiły się krwią zwierząt. Muchy osiadły na lisicy i zaczęły z niej ssać krew. Lisica była jeszcze zbyt słaba, aby przed nimi uciec, więc leżała spokojnie i cicho.

Przechodził obok jeż. Kiedy to zobaczył, od razu zrobiło mu się żal lisicy.
– Pozwól, że przepędzę te muchy. – powiedział do lisicy.
– Nie, nie! – zawołała lisica. – Nie przeszkadzaj im, proszę. Już są najedzone, więcej krwi mi nie wypiją. Gdybyś je jednak przepędził, boję się, że przyleciałby kolejny głodny rój i ten wyssałby resztę mojej krwi.-
– Widzę, że wolisz znosić małe zło, niż ryzykować większe. – mówi jeż.
Tutaj znana bajka się kończy. Nasza jednak nie, ponieważ nasz jeż był mądrym jeżem. Poszedł na skraj lasu, gdzie mieszkali ludzie, którzy ratują dzikie zwierzęta, i zaprowadził ich do rannej lisicy. Ludzie wyleczyli lisicę i wypuścili ją z powrotem do lasu, gdzie dziś żyje szczęśliwie ze swoim nowym przyjacielem jeżem.