Zające są bardzo płochliwe. Wystarczy szelest, a już pędzą przestraszone do bezpiecznego miejsca. Czasami przestraszy je nawet ich własny cień. Boją się, że coś je zje albo złapie je myśliwy.
– Hej, kolego, – mówi zając Tonda do swojego towarzysza. – Już mnie męczy ciągłe życie w strachu.
– Mnie też. – zgodził się Emil. – Ale jak to zrobimy, żeby nie być ciągle przestraszonymi?
– To proste, po prostu zostaniemy na miejscu i nie będziemy się bać, że ktoś nas zje.

Wtem jednak zające usłyszały hałas, zapomniały o tym, co przed chwilą mówiły, i pobiegły do schronienia. Po drodze mijały staw, gdzie na brzegu w trzcinach siedziała rodzina żab.
Kiedy żaby zobaczyły uciekające zające, przestraszyły się i natychmiast zaczęły szukać schronienia. Jedna wskoczyła do wody, druga przykryła się liściem, a trzy pozostałe próbowały zakopać się w błocie, aby nie były widoczne.
Zające się zatrzymały.
– Emilu, spójrz. – powiedział zając Tonda i wskazał głową w kierunku, gdzie trzęsły się ze strachu ukryte żaby.
– No tak. – zgodził się Emil, patrząc z szeroko otwartymi oczami na żabie paluszki wystające z błota. – Wygląda na to, że nie jest aż tak źle z tą naszą tchórzliwością.
– Dokładnie to samo myślę. Są inne zwierzęta, które się nas nawet boją! No pomyślałbyś? My tutaj narzekamy, jak jesteśmy ciągle przestraszeni, a tymczasem są zwierzęta, które boją się znacznie bardziej niż my.
– Tak, tak. – przytaknął Emil. – Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma gorzej.
I tak zające przestały być nieszczęśliwe z tego, że ciągle przed czymś uciekają. Teraz już wiedziały, że nawet jeśli nie jest im do śmiechu, zawsze znajdzie się ktoś, kto ma gorzej.