Wojtek skończył zupę z zielonego groszku i popędził do dziadka. Dziadek siedział w swoim ulubionym fotelu i popijał dziwny napój.
– Witaj, dziadku! – wykrzyknął Wojtek i natychmiast zauważył szklankę dziadka. – Ugh, co pijesz?
– Cześć, Wojtek! To zielone piwo. Nie miałeś dzisiaj nic zielonego do jedzenia?
Wojtek pomyślał i powiedział:
– Tak, miałem. Zupę. Zupę grochową.
– A więc widzisz. To dlatego, że jest Wielki Czwartek.
– Co to znaczy, dziadku?
– Według przesądów w Wielki Czwartek należy zjeść coś zielonego, żeby być zdrowym przez cały rok. Tak, Wojtek. Dziś ludzie pamiętają dzień, w którym Jezus został schwytany. Miał jeszcze czas, aby zjeść obiad ze swoimi uczniami i przypomnieć im, aby tak jak on uczyli ludzi właściwego zachowania. Kiedy poszedł modlić się do ogrodu, czekali na Niego żołnierze.”
– Bo Judasz im kazał.
– To prawda, Wojtek. Widzę, że dobrze to pamiętasz. A czy wiesz, co to jest? – zapytał dziadek, podnosząc ze stołu drewnianą zabawkę. Zakręcił nią i rozległ się szaleńczy grzechot. Wojtek zakrył uszy.
„Co to był za hałas?” – zastanawiał się Wojtek, odrywając ręce od uszu. Zaczął badać dziwną zabawkę. Dziadek tylko się roześmiał.
– To jest grzechotka. Wiesz, Wojtek, w tamtych czasach ludzie nie mieli zegarków, telewizorów, a tym bardziej telefonów komórkowych. Aby każdy wiedział, która jest godzina, dzwony kościelne biły w południe i wieczorem. Ale w Wielki Czwartek dzwony idą do Rzymu.
– Czy mają skrzydła? Czy latają w stadach jak ptaki?
– Zaczekaj, Wojtek – powiedział dziadek, śmiejąc się serdecznie. – Tak naprawdę nie odlatują. Tak się tylko mówi. Przestają dzwonić dopiero w sobotę. W ten sposób ludzie pamiętają o smutku z powodu tego, co stało się z Jezusem. Dzwony nie dzwonią, za to dzieci grają na grzechotkach.
– Och. Czy ja też mogę tego spróbować?
– Och, pewnie. Zabierz je na zewnątrz, żebyśmy nie hałasowali w domu. Dziś świeci słońce i jest pięknie.
– A kiedy zamierzasz mi powiedzieć, dziadku, co się stało dalej z Jezusem?
– Jutro znowu więcej ci opowiem, Wojtek.