Jak smok stał się weganinem

Dawno, dawno temu, za siedmioma wysokimi górami, za siedmioma zielonymi lasami i siedmioma głębokimi dolinami żyła sobie mała dziewczynka. Była taka jak Ty, miała takie oczy jak Ty i taki piękny uśmiech jak Ty. Ale do niej wszyscy zwracali się „Droga księżniczko”. Tak, ta mała dziewczynka była księżniczką. Lubiła ubierać się w różowe sukienki, a włosy mama przeplatała jej różową wstążką. Często też nosiła piękne dwa warkocze. I miała jeszcze coś. Pod zamkiem jej rodziców każdego dnia można było zobaczyć zielonego smoka.

Ale nie bój się, był to bardzo przyjazny smok. Dziewczynce było na imię tak jak Tobie, a swojego smoka nazywała „Smokuś”. Smokuś był jej faworytem, ale nie był zbyt lubiany w pobliskiej wsi, ponieważ, kiedy był głodny, latał do niej i szukał czegoś do zjedzenia. Najczęściej porywał małe owieczki. Do księżniczki często przychodzili posmutniali wieśniacy i mówili, że powinna coś z tym zrobić.

Jak smok stał się weganem
Jak smok stał się weganem

– Księżniczko! – mówili. – My także kochamy nasze owieczki. Twój smok nie może ich porywać. Nam się robi przykro, kiedy owieczki znikają!

Ale księżniczka nie reagowała. Jednak pewnego dnia, odwiedził ją czarodziej imieniem Dobromir, który powiedział jej:

– Słyszałem wiele skarg od wieśniaków na twojego smoka. Tak nie może być. Musimy coś z tym zrobić!

– Ale co? – odparła księżniczka. – Przecież Smokuś lubi jeść mięso.

– To prawda – odrzekł czarodziej. – Jednak nie mogę dłużej patrzeć na ból wieśniaków, którzy płaczą za swoimi owieczkami.

– Co w takim razie możemy zrobić? – zapytała księżniczka. – Ja nie mam pomysłów, dlatego nie wiedziałam, co im odpowiedzieć.

– Ja mam! – wykrzyknął czarodziej. – Rzucimy zaklęcie na Smokusia, żeby od tej pory jadł tylko zdrowe owoce i warzywa!

– To takie zaklęcie istnieje? – Oczy dziewczynki zrobiły się jak pięć złotych. – Ale czy to dla niego będzie bezpieczne?

– Ależ oczywiście! Rzucimy na niego zaklęcie, żeby nie jadł mięsa i wszyscy będą zadowoleni!

Księżniczka zastanowiła się. „No tak” – pomyślała. „Jeśli Smokuś rzeczywiście będzie jadł tylko owoce i warzywa, to nikomu nie będzie szkodził…”

I zgodziła się na ten pomysł. Czarodziej Dobromir wyszedł, by nazbierać odpowiednich składników i przynieść ze sobą różdżkę. Zaklęcie musiało zostać rzucone o poranku. Następnego dnia tuż przed wschodem słońca przed zamkiem spotkali się wszyscy: księżniczka, czarodziej Dobromir i smok Smokuś. Czarodziej otworzył swoją torbę, wyjął z niej czarę. Wsypał do niej wszystkie składniki. Narysował wokół Smokusia krąg i rozpalił ognisko. Następnie wyjął różdżkę i wymamrotał jakieś słowa. Brzmiało to trochę jak zwyczajne hokus-pokus, ale pewnych słów nie można było zrozumieć. Po pięciu minutach zaklęcie było rzucone, a słońce zaczynało wschodzić. Ognisko zgasło, jak gdyby ktoś zgasił ogień w jednej chwili. Pojawił się tylko mały dymek.

– Gotowe! – odparł z zadowoleniem czarodziej Dobromir. – Teraz już Smokuś będzie jadł tylko zdrowe jarzyny i owoce!

Księżniczka się uśmiechnęła. Rzeczywiście Smokuś od tego dnia nie zjadł już ani jednej owieczki. Za to bardzo do smaku przypadły mu banany. Polubił też szpinak. Najbardziej lubił jabłka. A co najważniejsze, stał się zdrowszy i wszyscy żyli jeszcze bardzo, bardzo długo i szczęśliwie. Wieśniacy też.

4.7/5 - (59 votes)

4 komentarze

Wstaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *