Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siódmym jeziorem, byli sobie Trzej Królowie: Kacper, Melchior i Baltazar. Udali się oni w daleką podróż, aby złożyć dary Dziecku, które właśnie się urodziło.

Drogę wskazywała im Gwiazda Betlejemska. Blask Gwiazdy Betlejemskiej betlejemskiej rozświetlał mrok. Każdy kto spojrzał w niebo, od razu czuł, że nie jest to zwykła gwiazda jakich miliony na niebie, a specjalny znak, specjalny drogowskaz. I tak szli Kacper, Melchior i Baltazar, ze swoim orszakiem i poddanymi, szli przez góry, łąki i lasy, aż natrafili na małą sarenkę, która leżała na poboczu drogi.
– Musimy jej pomóc! Zatrzymajcie konie! – krzyknął do swojej świty Kacper, który jako pierwszy zobaczył potrzebującą pomocy sarenkę.
Zarówno Melchior, Kacper jak i Baltazar przerwali swoją wędrówkę, aby uratować stworzenie, które potrzebowało pomocy. Mała sarenka leżała na trawie, na tylnej nóżce miała ranę, z której sączyła się odrobina krwi. Widać, że zwierzątko było wycieńczone i nie mogło wstać. Baltazar dał sarence bułek z wodą, aby się napiła. Kacper opatrzył jej ranę i zabezpieczył złamanie kijem i bandażem. Nie można było zostawić sarenki samej w ciemnym lesie, więc Melchior zabrał sarenkę do swojego powozu.
Z tym krótkim przystankiem kontynuowali podróż, choć nie wiedzieli, czy zdążą dać nowonarodzonemu Dzieciątku prezenty na czas. Nie wiadomo było jak długo Gwiazda Betlejemska będzie świecić. Wśród poddanych w orszaku słychać było poruszenie:
– Czy zdążymy na czas? Czy rzeczywiście musieliśmy się zatrzymywać? – szeptał jeden poddany do drugiego.
Usłyszał to Melchior i oburzył się.
– To był nasz moralny obowiązek! – rzekł i nałożył na tych poddanych, którzy szeptali, finansową karę.
Trzej królowie dotarli do dzieciątka na czas i mimo nagłego przystanku na drodze, dopełnili swojego przeznaczenia.
Jeśli jakieś stworzenie cierpi i krawi, trzeba mu pomóc i jest to ważniejsze niż wszystko inne.