Marysia była mniejsza od swoich rówieśników. Musiała wspinać się na palce, by zetrzeć tablicę w szkole, potrzebowała pomocy podczas ściągania książek z półki w bibliotece, a jej plecak prawie przygniatał ją do ziemi. Mimo to była szczęśliwa, że może chodzić do szkoły i się uczyć, choć czasami nie nadążała z pisaniem, a inne dzieci niechętnie pożyczały jej swoje zeszyty, by mogła uzupełnić notatki.
Pewnego dnia nie udało jej się zapisać jednego zadania pracy domowej, bo ono zniknęło z tablicy pod wpływem gąbki, przez co dziewczynka przestraszyła się, że przez to nie uda jej się go wykonać. Inne dzieci wyszły już z klasy na przerwę i nie było w sali nikogo, kto mógłby jej pomóc.
Marysia, choć zwykle trzymała się dzielnie nawet wtedy, kiedy napotykała problemy, w tamtym momencie poczuła się samotna i smutna. Oparła główkę o ławkę i zaczęła płakać.
Ale nie była zupełnie sama: nauczycielka wróciła do klasy, bo czegoś zapomniała i zastała Marysię w takiej pozycji. Zbliżyła się do jej ławki i zapytała:
– Co się stało?
Dziewczynka nie podniosła głowy, jedynie lekko ją obróciła i zobaczyła czerwone szpilki kobiety.
– Pomóc ci w czymś?
Gdy poczuła na głowie dotyk dłoni, spojrzała na nauczycielkę, która uśmiechnęła się do niej serdecznie.
– Co się stało? – powtórzyła kobieta.
– Bo ja nie zdążyłam, proszę pani.
– Z czym?
Dziewczynka powiedziała, o co chodzi, na co nauczycielka roześmiała się i powtórzyła jej, co takiego jest zadane, dzięki czemu nie powinno być problemu.
– Dziękuję! Pani to musi być jakąś wróżką! – Marysia patrzyła na kobietę z zachwytem.
Nauczycielka się roześmiała.
– Nie, nie jestem. Chociaż…
Nie dokończyła, a jedynie wyszła z klasy. Marysia patrzyła za nią i prawie pisnęła, dostrzegając lekkie jak mgiełka skrzydełka na plecach kobiety.
Może niektóre osoby mają w sobie coś z wróżek, tylko nie każdy może to dostrzec?