Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami, mieszkała sobie bardzo biedna rodzina drwali. W kątach ich biednej chatki aż piszczał głód. Żona drwala niejednokrotnie go łajała, że muszą klepać tak wielką biedę i użalała się nad losem biednych dzieci, które nie raz chodziły spać głodne. W końcu, chcąc nie chcąc, musiała je wysłać do lasu, aby nazbierały grzybów i leśnych jagód, by można było sporządzić z tego jakieś danie.
– Jasiu, Małgosiu – zwróciła się do nich matka. – Idźcie w głąb lasu i zbierzcie tyle ile się da owoców, korzonków i grzybów. Potrzebujemy zrobić jakieś zapasy na zimę, a wszystko wokół domu zostało już przez nas wyzbierane. Pilnujcie siebie nawzajem i dbajcie o siebie, żebyście wrócili do domu cali i zdrowi.
– Dobrze mamo – odrzekł Jaś. – Pójdziemy z Małgosią i przyniesiemy coś dobrego do jedzenia.
Matka wyjęła ze starej komody czerstwy kawałek chleba. Podzieliła go na pół i obdarowała nim dzieci.
– Nie jedzcie go od razu, to ostatni chleb, jaki mamy w domu. – przykazała dzieciom. – Oszczędzajcie na później.
Dzieci schowały chleb do kieszeni i wyruszyły w daleką drogę przez las.
Od rana do południa wędrowały przed siebie, poszukując czegoś, co nadawałoby się do zjedzenia. Tu i ówdzie udało im się uzbierać trochę dzikich malin, trochę jeżyn, trochę jagód. Zebrali też trochę grzybów. Jednak wciąż – ich pojemniki na żywność nie były wypełnione nawet do połowy.
Wtem, weszli na jakąś ścieżkę, która wyglądała na bardzo słabo uczęszczaną, ale wciąż ktoś z niej korzystał.
– Małgosiu, chodźmy tą ścieżką. Może zaprowadzi nas do lepszej polany, na której znajdziemy więcej leśnych darów. – zaproponował Jaś.
– W porządku, Jasiu – odparła Małgosia. – Do zachodu słońca jeszcze daleko, więc warto spróbować i sprawdzić dokąd zaprowadzi nas ta droga. Ale żebyśmy się nie zgubili, porozrzucajmy po drodze okruszki chleba – dzięki temu znajdziemy drogę powrotną.
– To dobry pomysł, Małgosiu, zróbmy tak. – zgodził się Jaś. I jak postanowili, tak zrobili. Podążyli tą ścieżką aż pod niewiarygodny domek. Nie mogli uwierzyć własnym oczom. Ściany wykonane były z piernika, a dach – z samego lukru!
– Myślisz, że ten domek jest jadalny? – westchnęła Małgosia. Już dawno nie widziała takich smakołyków…
– Spróbujmy. – mrugnął okiem Jaś. Zbliżyli się do domku i rozejrzeli się, czy aby na pewno nikogo nie było widać. Kiedy uznali, że nikt na nich nie patrzy, oderwali kawałek piernika i podzielili się nim na pół. Był smakowity, dokładnie taki, jaki piernik, którego już od tak dawna nie próbowali, powinien być.
Wtem, drzwi otworzyły się gwałtownie i ku ich zdziwieniu na progu dziwacznego domku ujrzeli starszą kobietę.
– Dzieci moje, teraz jest nas troje! – zawołała dziwna kobieta. – Widzę, żeście głodni. Wejdźcie do środka, czym chata bogata…
Dzieci spojrzały po sobie. To było jak sen – domek wykonany z najlepszych słodyczy i jeszcze perspektywa nakarmienia ich głodnych brzuszków sprawiły, że nie zastanawiały się zbyt długo. Weszły do środka. Stara kobieta postawiła przed nimi mleko, kiełbasę, ziemniaki. Pyszne jedzenie sprawiło, że dzieci poczuły się senne. Taki był plan tej starej kobiety, która tak naprawdę była wiedźmą o niedobrych intencjach, znaną jako Baba Jaga. Wiedźma tylko czekała, aż dzieci zasną, żeby zapalić w piecu – i w nim upiec swoich gości!
Pierwsza ze snu obudziła się Małgosia. Leniwie otworzyła oczy, nie dowierzając, że ostatnio miała prawdziwą ucztę. Nagle ze zdziwieniem zauważyła, że Baba Jaga zapaliła w piecu. Sprytnie zaczęła udawać, że dalej śpi, ale pod stołem szturchała swojego brata. A w dodatku wciąż obserwowała otoczenie spod zamkniętych powiek. Stara wiedźma myśląc, że nikt jej nie słyszy, powiedziała do siebie pod nosem: „Dzieci miały ucztę, teraz ucztę z dzieci będę miała ja!” I Małgosia już się domyśliła, jaki był niecny plan tej starej kobiety. Przeraziła się.
– Jasiu… – wyszeptała w ucho swojego brata. – Musimy uciekać, ta baba chce nas upiec!
Ale Jaś wciąż spał. Małgosia musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Mimo, że była tylko dzieckiem, prawdopodobnie miała więcej w sobie siły od tej starej kobiety. Na szybko wymyśliła pewien plan. Kiedy Baba Jaga otworzyła drzwiczki od piekarnika i stanęła na wprost pieca, Małgosia szybko wstała i z całym impetem wpadła na nią, wpychając podłe babsko do pieca! Zaczęła zamykać drzwi od piekarnika, ale to nie było takie łatwe.
– Jasiu, pomóż mi! Pomóż mi zaryglować te drzwi! – zaczęła krzyczeć do brata. Na szczęście, Jaś zdążył się na tyle rozbudzić, by pomóc siostrze. Tak oto Baba Jaga spłonęła w piecu, w którym chciała upiec swoich gości. Małgosia opowiedziała Jasiowi wszystko, co usłyszała.
– No nieźle – westchnął Jaś. – Cudem uszliśmy z życiem. Małgosiu, mam pomysł. Bierzmy w wiadra tyle ile się z tego domu da wynieść, kiełbasę, mleko, masło, słodycze, i wracajmy do domu!
Jak powiedział tak zrobili. Kiedy wyszli z domku, zaczynało zmierzchać. Wracali po okruszkach chleba, które wcześniej rozrzucili. Do domu doszli, kiedy było już zupełnie ciemno.
Ta historia kończy się szczęśliwie. Jaś i Małgosia wrócili cali i zdrowi, przynieśli ze sobą także na tyle jedzenia, że ich rodzice poczynili zapasy na długie tygodnie.